ROZDZIAŁ #14
Heeej. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Liczę na dużo komentarzy <333
Mój budzik
zadzwonił o 7:30. Nie miałam ochoty wstawać, ale jednak musiałam iść na próby
do teatru. Wstałam, więc i pościeliłam łóżko. Następnie ubrałam żółtą bluzkę z
czarnym sercem na krótki rękaw i białe krótkie spodenki. Zrobiłam delikatny
makijaż a włosy pokręciłam lokówką. Później zeszłam na śniadanie. Kilka minut
po ósmej wyszłam z domu i udałam się w stronę teatru. Około 8:50 wchodziłam do
środka. Pierwsze co zrobiłam to rozejrzałam się z Jorge już przyszedł. Niby
byłam na niego obrażona, ale jednak ciągle coś przyciągało mnie do niego. Po
chwili patrzenia dookoła zauważyłam, że stoi obok sceny. W momencie kiedy go
zobaczyłam dostałam pewności siebie i
podeszłam w miejsce gdzie teraz stał pewnym krokiem. – Cześć! – przywitałam
się. – Hej – odpowiedział z uroczym uśmiechem. Sielankę przerwał Pablo, który
miał do mnie jakąś sprawę. Jorge zostawił nas samych po czym Pablo zaczął
mówić. – Są tu trzy osoby, które pewnie zaskoczą cię swoją obecnością. –
spojrzał na scenę, na którą nagle przyszły Mechi, Lodo i Cande, czyli moje
ukochane przyjaciółki. Od razu do nich podbiegłam i je przytuliłam. Czułam w
oczach łzy szczęścia, ale jednak nie chciałam przy nich płakać, więc stłumiłam
w sobie to uczucie. – Co wy tu robicie?! – krzyknęłam. – W Nowym Jorku nie jest
tak fajnie bez ciebie. – zaczęła Cande. – Dlatego wróciłyśmy tutaj. –
powiedziała Mechi. – I będzie grać z tobą w tym przedstawieniu – dokończyła
całą wypowiedź Lodo. Nadal nie mogłam uwierzyć, że do mnie wróciły dlatego
jeszcze raz je przytuliłam najmocniej jak umiałam. Po tym kontynuowaliśmy
próby. W pewnym momencie Pablo je przerwał. – Słuchajcie dzieciaki. Wydaję mi
się, że nie możecie się zgrać i jeszcze nie za bardzo sobie ufacie, a tutaj
zaufanie jest najważniejsze. Dlatego skończymy na dzisiaj próby chociaż jest
dopiero 12:00. Mam dla was propozycję. Jutro pojedzie na trzy dniowy obóz,
którego celem będzie zintegrowanie się z innymi. Co wy na to? – powiedział. –
Wszyscy oczywiście krzyknęli „Taaaaak” jednak ja nie byłam taka radosna, bo
wiedziałam, że będą to 24 godziny na dobę z Blanco. – Ale cóż. Mówi się trudno.
– powiedziałam dodając sobie otuchy. Po wyjściu z teatru całą obsadą teatralną
postanowiliśmy wybrać się na plażę. Wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i o
14:00 byliśmy na miejscu. Postanowiliśmy zagrać w siatkówkę. Była to siatkówka
damsko-męska. Ja z dziewczynami po prawej, chłopaki po lewej. Zanim zaczęliśmy
grać podszedł do mnie Jorge. – Nasza drużyna i tak wygra. – powiedział drocząc
się ze mną. – Chyba śnisz. – odpowiedziałam ze śmiechem. – Zakład? –
powiedział. – Jasne, o co? – Jeśli wygra moja drużyna zrobisz mi dwugodzinny
masaż – powiedział. – Ok, a jeśli wygra moja drużyna to będzie tańczył na plaży
przez kilka godzin. – odpowiedziałam. I zaczęła się gra. Jednak czułam, że to
drużyna Blanco wygra on jest zbyt dobry, żeby przegrać. Moje obawy się
potwierdziły. Chłopaki wygrali. Kiedy reszta poszłam popływać ja siedziałam na
kocu robiąc masaż Jorge. Okazało się, że to sama przyjemność… dotykać go. Kiedy
zaczęło robić się ciemno poszliśmy z plaży. Jorge zawiózł mnie do domu. –
Dziękuję za wszystko. – powiedziałam, on się uśmiechnął. Po tym weszłam do domu
i opowiedział Oldze o jutrzejszym obozie. Następnie udałam się do swojego
pokoju, zmyłam makijaż i poszłam spać.
________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział Wam się
podobał. Brak korekty - przepraszam.
Do następnego! :****