sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 21 - "Dziękuję"

ROZDZIAŁ #21
Heeej! Na początku chciałam Was przeprosić, że tak długo musieliście czekać na rozdział, ale to dlatego, że w czasie świąt, sylwestra i tak dalej dużo osób do mnie przyjechało, więc zajmowałam się gośćmi a nie pisaniem bloga, ale teraz wracam z nowiutkim rozdziałem. Miłego czytania a później komentowania.......



Zastanawiałaś się kiedyś co jest na tym strychu? - mówił. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Co tak patrzysz na mnie jak na jakiegoś idiotę?! - wybuchnął. - Nie po prostu. To wydaje się bezsensowne, że siejesz panikę, ja cała w strachu biegnę do ciebie a ty się mnie pytasz o jakiś cholerny strych! - tłumaczyłam trochę wkurzona.  - Uspokój się w końcu. Chodzi o to, że nigdy tam nie byliśmy. I tak sobie myślę... może tam jest coś dzięki czemu dowiemy się co nieco o naszych rodzicach? - mówił. - To wcale nie głupie. - stwierdziłam. - Poza tym, mam klucz do drzwi. - oznajmił. - Skąd?! - krzyknęłam zdziwiona. - Długa historia. Opowiem ci kiedy indziej. A teraz chodźmy tam. - powiedział.
Podeszliśmy do końca korytarza korytarza, w którym znajdowały się drzwi od strychu. Fran otworzył je kluczem, pociągnął za klamkę i weszliśmy do środka. Naszym oczom ukazało się miejsce bardzo duże, pełne pudeł i różnych rzeczy, jakichś ubrań i innych takich. W kącie stało biurko, a na nim leżały jakieś kartki, wyglądały jak dokumenty. - Spójrz Tini! Te dokumenty zostały podpisane przez naszych rodziców. Jest przy nich data 21 marca 2012. - powiedział Fransisco. - Co?! To nie możliwe! Przecież rodzice zginęli w katastrofie lotniczej w roku 2005. - twierdziłam. - To znaczy jedno. Zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Oni żyją, a Olga na pewno o tym wie. - sklejał historię w całość. W tym momencie zrobiło mi się słabo i zakręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji. Wybiegłam ze strychu. - A ty dokąd?! - krzyczał za mną brat. - To za wiele dla mnie. - powiedziałam przez słone łzy i wybiegłam z domu. Stanęłam na chodniku i zastanawiałam się, w którą stronę się udać. Chciałam z kimś o tym porozmawiać. Jedyną osobą, która przyszła mi do głowy był Jorge. To prawda zranił mnie, ale w takiej chwili nie myślałam co robię. Po prostu pobiegłam pod drzwi jego domu i zapukałam. Po chwili szatyn otworzył drzwi, a ja bez słowa wtuliłam się w niego. Dopiero teraz poczułam się bezpiecznie. Po raz pierwszy w życiu czułam, że to wszystko ma jakiś sens, i że nie jestem już sama. Po pewnym czasie oderwałam się od niego. Zaprosił mnie do środka. Usiadłam na kanapie, a on przyniósł mi szklankę wody. Po czym sam usiadł. - Co się stało? - zapytał z troską w głosie. - Moi rodzice żyją, wcale nie zginęli. Znaleźliśmy z Fransisco dokumenty podpisane cztery lata temu. -  odpowiedziałam na jego pytanie. - Oni musieli być mną bardzo zawiedzeni, skoro mnie nie chcieli. - powiedziałam , a po moim policzku spłynęła łza. Jorge od razu ją starł. - To nie jest twoja wina. - odpowiedział i mocno mnie przytulił. - Musisz się trochę wyluzować. Może obejrzymy jakiś film? Najlepiej komedię. - kontynuował. - Ale ja muszę wracać do domu. - zaprzeczyłam. - W takim stanie nigdzie cię nie puszczę. Zadzwonię do Fransisco i powiem mu, że dzisiaj zostajesz u mnie. - odpowiedział stanowczo po czym zadzwonił do mojego brata. Następnie poszedł po jakieś przekąski. - Jorge... - zaczęłam kiedy szedł w stronę kuchni. Natychmiast się odwrócił. - Dziękuję. - kontynuowałam wypowiedź. - Nie ma za co. - odpowiedział i uśmiechnął się. Chwilę później siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy komedię. Na dworze było już ciemno ze względu na późną porę. W połowie filmu moje oczy zaczęły się zamykać z powodu zmęczenia. Po dość długiej walce z powiekami poddałam się i zasnęłam, opadając na ramię Jorge. 

*Jorge*
Tini zasnęła na moim ramieniu, dlatego wyłączyłem film i postanowiłem zanieść ją do pokoju gościnnego. Wziąłem ją na ręce, wszedłem po schodach, a następnie delikatnie położyłem ją na łóżku. Przed wyjściem z pokoju szepnąłem - Miłych snów Tini. - po czym pocałowałem ją w czoło. Wyszedłem z pokoju cicho przymykając drzwi, tak aby jej nie obudzić. 
---------------------------------------------------------------
No więc oto rozdział 21. Przepraszam,
wiem, że jest krótki i taki nie za bardzo.
Sama uważam, że jest kiepski. Jednak mam 
nadzieję, że kolejny, na który mam już 
pomysł wyjdzie choć trochę lepszy. 
Mimo słabego i krótkiego rozdziału liczę
na komentarze. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Do następnego!

2 komentarze ~ rozdział 22
 

9 komentarzy:

  1. Hejooooo
    Jestem :D
    Rozdział perełka *-*
    Czekam na wiecej
    Kocham i pozdrawiam
    Buziakiii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Miło to słyszeć bo ja uważam że jest beznadziejny ;)

      Usuń
  2. Wrócę! Nadrobię zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pochłonęłam trzy rozdziały naraz w tej chwili, i przyznam szczerze, że czytam to jako dobrą książkę. Strasznie zaciekawił mnie wątek o rodzicach. Twój blog jest jedynym, na który tak często i chętnie zaglądam, dlatego z niecierpliwością czekam na nexta! ♥
    Twoja wierna czytelniczka,
    Lu laa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serca ♡ Wiesz to o tych rodzicach dałam żeby zaciekawić czytelników, chyba się udało :D ;)

      Usuń
  4. Hello ! Przepraszam ze pisze z anonima ale odkryłam twój blog jakiś tydzień temu i chyba już twój 3 rozdział komentuje ! Rozdział cudo tylko szkoda ze krótki :-( Ponieważ nie chce zakładać konta a chce żebyś wiedziała że komentuje twoje rozdziały wiec będę się podpisywać K.P do następnego Buźka :-* K.P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, jest bardzo krótki, ale ostatnio mam mało czasu na bloga. Mam nadzieję że następny wyjdzie dłuższy :)

      Usuń
  5. No super jest :-) Ciekawi mnie co die stalo z rodzicami :-)

    OdpowiedzUsuń